Witajcie !
Dziś przedstawiam Wam ogarniętą komódkę mojego autorstwa. Ni to renowacja, ni to malowanie ..
Renowacja pod tym względem ze zdarłam cały lakier i ogarnęłam po swojemu. Zależało mi bowiem na nadaniu meblowi charakteru i lekkości. A maki z serwetki do decoupage też zagrały tam swoją rolę,jak nie pierwszoplanową.
Ale do rzeczy . Robiąc porządki w szpargałach do rękodzieła natknęłam się na 2 takie same uchwyty Kupiłam je lata świetlne temu ,bo mnie urzekły i może się przydadzą.. Następnie dopasowałam do nich motyw decoupage...I zaczęło się poszukiwanie mebla którego uraczę ów wzorem..Od dawna podobała mi się ta komódka miała w sobie coś magicznego .Plusem był też fakt ,ze jest drewniana a nie z MDF . Połączenie bieli i czerni nie wchodziło w grę, gdyż..mebel sam w sobie jest ciężki.
Trzeba było odkryć jej piękno..Także kilka nocy spędziłam obmyślając jakaś sensowna i ,,wykonalną'' koncepcję. Zdarłam lakier wierzchni , odkręciłam front , wyjęłam półke i wzięłam się do szlifowania.
Po dobrym tygodniu ogarnęłam samo odpylanie by w czasie malowania nie doszly paprochy. Szafkę potraktowałam białą farba akrylową marki Amsterdam(o białych farbach pisałam już wcześniej na blogu) i metodą suchego pędzla. Myślałam o rozwodnionej farbie ale pomysł okazał sie nietrafiony .Miejscami łtej metody ale robiły się zacieki . Gdy farba wyschła ciut przetarłam papierem ściernym i przykleiłam motywy.
Na końcu na blat dałam farbę soft .kredową marki Renesans oliwkowa i polakierowałam 2 x akrylowym lakierem matowym Vidaron i pędzlem nylonowym. Tym samym lakierem pokryłam resztę mebla .Tak ok.3 x by zabezpieczyć motyw maków.
Na samym końcu przykręciłam front i uchwyty.
Trochę tak jakby farby brakło. Jakby chłop malował po pracy na polu:) Taka niedorobiona pod XIX wiek :) I tak miało być.
To moja druga komódka, którą robiłam tą metodą. Pierwszą ozdabiałam kilka lat temu, nadal ma się świetnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz